poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Notting Hill Festival!!!

Wrzucam pare fotek, niech ludzie zobacza ze Londyn tez potrafi sie niezle bawic:) Moze nie jest to Rio ale 'prawie', no i na wyciagniecie reki!





















wtorek, 22 maja 2007

Egzaminy, powroty...

Malo ostatnio pisalem bo nastala sesja, egzaminow moze niewiele (chyba nikomu sie nie trafilo wiecej niz 5) ale za to wiecej materialu do nauki - tak to wyglada w porownaniu do sesji na eSGieHu.

Ale nie sama nauka zyje czlowiek, od czasu do czasu trzeba sobie jakis smutny lub pokrecony dunski film zobaczyc ("Krolestwo" rzadzi!), skoczyc do ogrodów botanicznych w Glasgow, popisac sie tancem-polamancem na jakiejs imprezie:)

Przygoda ze Szkocja sie konczy, prawie wszyscy wyjezdzaja w przeciagu najblizszych paru dni... pare osob zostaje zeby pracowac albo zeby pracowac i dbac o to by Szkoci byli jeszcze bardziej otyli:) sam wracam w sobote do Warszawy, razem z innymi ziomkami z SGH. Spedze pewnie jakies 3 tygodnie w Polsce i z powrotem na wyspy... tym razem celem bedzie Londyn!!!
A tak z zupelnie innej beczki: oto jak wyglada wschod...


...i zachod slonca nad Paisley:

Oba podziwialismy jakis czas temu z Saucel Hill, czyli niewielkiego zielonego wzgorza w centrum miasta:)

piątek, 11 maja 2007

Wiosna, panie Studencie!

Tja, wiosna przyszla, kwiatki pachna, ludzie i zwierzatka sie paruja (zazwyczaj w swoich podgrupach:)) a studenci w Paisley, siedza, imprezuja, sprzataja pokoje, gotuja wymyslne potrawy bo... z wiosna przyszla sesja:/


w przyszlym tygodniu zaczynaja sie egzaminy, a ten konczacy sie tydzien w teorii byl przeznaczony na nauke... dlatego tez z Anke i Matthiasem z Niemiec udalo nam sie wyrwac z zachodnioszkockiego deszczu na wycieczke na sloneczne wybrzeze Morza Polnocnego.

Przejechalismy prawie 300 mil, zobaczylismy multum zamkow...





jeden rzymski fort, z ktorego niewiele zostalo...

jeden monument ku czci Wiliama Wallace'a...

pare opactw...




i jeden Ananasowy dom:)
Spedzilismy tez chwile nad brzegiem morza zbierajac muszle i chroniac sie przed wiatrem, a wieczorem zjedlismy fish'n'chips z najlepszej szkockiej fish'n'czipsiarni:)


Spalismy, jak zwykle na lonie natury, niedaleko brzegu w jakims szkockim rezerwacie przyrody. Na szczescie nikt nas nie zlapal na bezczeszczeniu takiego rezerwatu...



A po powrocie do deszczowego Paisley 20 min po dedlajnie, z zarysowanym samochodem i przekroczonym limitem kilometrow zatankowalismy zbyt duzo paliwa, wiec wypozyczalnia nie narzucila nam zadnych kar. Tego zadrapania na szczescie w ogole nie zauwazyli:)

Wieczorkiem tego dnia Matthias popisal sie swoja sztuka kulinarna i sprawil nam 2 potrawy ze Slaska i Saksonii, czyli jajka w sosie musztardowym i slodko-kwasnym. Tym razem kolacja obyla sie bez ofiar...

Na zakonczenie napisze, ze nie lubia tutaj osob pijacych w miejscach publicznych:( I nawet nie jest to kwestia upierdliwych policjantow, tylko bramkarzy w klubach, ktorzy nie wpuszczaja takich przyuwazonych delikwentow na darmowy 'bilard'... dlatego delikwenci od czasu do czasu zamiast sie uczyc graja w scrabble po angielsku w akademiku...


środa, 25 kwietnia 2007

Wyprawa w Highlandy, dzien drugi

Wstalismy przed wschodem slonca - tylko dlatego ze nasz biwak byl za gora, ktora opoznila ten wschod o ponad godzine:)

Jak juz sie zwinelismy to podjechalismy do zamku Seana Connery'ego, ponoc jednego z jego zamkow, w ktorym od czasu do czasu sie pojawia.

A sniadanie zjedlismy niedaleko Fort William nad zatoka.

Potem pozostalo juz tylko wyruszyc na Bena Nevisa!
Droga byla dluga, i niezbyt przyjemna, szczegolnie gdy sie spojrzalo jak daleko do szczytu, ktory i tak zwykle byl schowany za tym, ktory gorowal nad nami...


Ale w koncu dotarlismy do zasniezonej czesci, gdzies powyzej 1000m i zobaczylismy dluga gran Bena Nevisa...
z niepokojacymi nawisami... Idac po sniegu nie bylismy pewni, czy pod nami jest przepasc czy solidna skala.

Szlismy, szlismy, szlismy...


Az dotarlismy na szczyt. A tam - kupa ludzi, jednoosobowy szalas do przetrwania w czasie zalamania pogody i srednie widoki z powodu mgly:/

W drodze powrotnej mozna bylo za to podziwiac okolice i zanurzyc sie w rozmyslaniach... ("co by tu upolowac na kolacje...?")

Kolacja (pozny obiad) skladala sie ostatecznie z ciastek, chipsow i jablek bo wiecej rzeczy nie mielismy.
Na dodatek nasz kierowca delikatnie byl zmeczony, ale dowiozl nas w kolejne miejsca.

Czy ktos poznaje ten widok?

Tak, to LOCH NESS...
A na zdjeciu ponizej uchwycilem moment wynurzenia sie POTWORA!


A potem inny potwor uchwycil mnie, jak probowalem boso podejsc z samochodu na brzeg:)

Stopy troche bolaly, ale warto bylo tam zejsc...

Potem juz wlasciwie nic sie nie dzialo, wypilismy piffko w Fort William i pojechalismy przez noc do Paisley, zaliczajac wycieczke do bardzo udanych!

Polskie jedzenie, polskie rozmowy...


Ech, w Paisley, jak to w malych miescinach bywa nic sie nie dzieje, dlatego czlowiek zwraca wieksza uwage na to co spozywa, i wpada na "dzikie" pomysly, ktore w innych okolicznosciach bylyby dziecinnymi zabawami... wiec po nieprzespanej nocy chodzi sie ogladac wschod slonca nad Paisley, rozmawia sie do rana o sensie zycia i czasach liceum, odrywa sie wrednych wspollokatorow od ich zajec lub snu o 4 nad ranem, wycina imiona w jablkach i oglada "Zabojcza Bron", rocznik '87...

Jestem ostatnimi czasy dosc zajety, ale w sumie przyjemnie mi tu...
Dobre kolezanki gotuja mi pyszne obiadki, inne masuja zmeczony od siedzenia przed kompem kark, zapewniaja rozmowy na poziomie lub opowiadaja co bylo w ostatnim odcinku Magdy M...

A juz za pare dni zaczna sie powtorki, potem egzaminy, a za mniej wiecej miesiac wracam do Polski... nadal nie wiem czy na pare dni czy na dluzej... wyprawa w pare osob stopem do Niemiec pewnie bylaby niezla... a moze praca i wakacje w Atenach lub na chorwackim wybrzezu? O Londku-Zdroju nie wspominam, zeby nie zapeszac:)

Drugi dzien wyprawy w Highlandy przedstawie w nastepnym poscie w fotograficznym skrocie.

czwartek, 19 kwietnia 2007

polskie tradycje w wodnistej Szkocji

... i przyszedl czas na kolejny odcinek z cyklu "Wielkanoc w Szkocji". Tym razem, zgodnie z obietnica zarzucam relacje z Lanego Poniedzialku, ktorego tak hucznie nie obchodzi zadna inna nacja (przynajmniej z tych obecnych w naszym akademiku).

Oto pare zdjec....

Tu widzimy kuchnie Magdy, zdobyta podstepnie przez Szymka, tymczasowa baze wypadowa do ataku na kilka, niczego nie podejrzewajacych Polek w bloku A...
Grupowe zdjecie po gonitwie przez caly akademik i obfitym polewaniu sie wsrod pierzchajacych na boki przedstawicieli innych nacji. Od lewej: Kasia, Ala, Piotrek, Magda, ja, Marysia, Jola...



I pare filmikow... na pierwszym niewiele widac, ale mozna sie latwo domyslic ze dzialo sie dzialo:)



A na drugim widac sceny koncowe poscigu tych, juz cos delikatnie podejrzewajacych Polek:)

Wyprawa w Highlandy, dzien pierwszy

W zeszly piatek z samego rana, czyli okolo 11 wyruszylismy pozyczonym Fordem Focusem na wycieczke w szkockie Highlandy. Sklad wyjatkowo byl meski: Matthias i Henning z Niemiec, Fabrice z Francyi no i ja:)


Pogoda byla super wiec mielismy okazje duzo pochodzic po gorach, i zobaczyc wiele miejsc niekoniecznie w deszczu. Najpierw podjechalismy nad brzeg Loch Lomond - dosc dluuugiego jeziora, i ciekawszego niz rozreklamowane Loch Ness.


Dalej jechalismy prosto na polnoc, by dotrzec do szkockich pustkowi...

... a potem dotarlismy do stop Buchaille Etive Mor i niesamowitej doliny Glen Coe.



Namowilem chlopakow, coby sie wspiac na te gore - no i byl to niezly pomysl, super widoki, poznalismy fajnych ludzi i potrenowalismy przed planowanym wyjsciem na Bena Nevisa. Trasa byla stosunkowo krotka, ale stroma...
Na zdjeciu ponizej mozna zauwazyc pierwsza trojke wspinajacych sie - zdjecie robil 'ogon' czyli Matthias.



Cale szczescie, na wycieczce byl ktos, kto wiedzial dokad isc:)

I potrafil doprowadzic grupe na szczyt Buchaille Etive Mor, z niesamowitymi widokami na wszystkietrony swiata. Na tym zdjeciu nizej, w srodkowej czesci, w jednym z zakoli rzeczki widac niewielki parking a na nim nasz samochod:)

Na szczycie bylo pare ciekawych osob, niektore z psami, inne z piffkiem, a jeszcze inne z elegancka lysinka:)
A tak wyglada nasz squad:)

Po zejsciu z Buchaille trzeba bylo oczywiscie odpoczac...


Pozniej pojezdzilismy po okolicy, zalapalismy sie na widowiskowy zachod slonca......skoczylismy na zakupy i znalezlismy miejsce na nocleg - w zatoce nad brzegiem Oceanu... Odpalilismy ognisko, grilla, no i poszlismy wczesnie spac, coby nastepnego dnia latwiej sie szlo na Bena.
W Szkocji fajne jest to, ze mozna spokojnie biwakowac praktycznie wszedzie tylko trzeba po sobie posprzatac i wczesnie rano pakowac sie w dalsza droge, bo inaczej straznicy moga zaatakowac:) Nam straznik kazal zwinac sie przed 9 rano i wiecej problemow nie robil.

Okej, zdobywanie Bena Nevisa opisze w nastepnym poscie.

O Szkocji...

Beautiful, glorious Scotland, has spoilt me for every other country!
Mary Todd Lincoln (1818 - 1882)

Seeing Scotland (...) is only seeing a worse England.
Samuel Johnson (1709 - 1784)

The "second sight" possessed by the Highlanders in Scotland is actually a foreknowledge of future events. I believe they possess this gift because they don't wear trousers.
G. C. Lichtenberg (1742 - 1799)

You know, Scotland has its own martial arts. Yeah, it's called F-You. It's mostly just head butting and then kicking people when they're on the ground.
"So I Married An Axe Murderer" (1993)